poniedziałek, 9 marca 2015

Przypominajki - starszy pan z dzieckiem

Widziałem tego pana dużo wcześniej. Zwrócił moją uwagę gdyż, to dość niespotykane w tej kulturze, aby dzieckiem zajmował się mężczyzna. Szedł przez miejscowość położoną na zboczu. Chciałem mu zrobić zdjęcie ale nie spodobało mi się otoczenie w którym go spotkałem. Przypomniałem sobie natomiast że przed momentem mijałem świątynię, może gdybym połączył te dwa elementy ( starszy pan i świątynia w tle ) coś by z tego wyszło. Zbiegłem na dół, przycupnąłem na schodkach. Czekałem licząc na to że schodzący w dół pan przechodził będzie właśnie obok mnie. Moje czekanie zostało nagrodzone, po krótkim czasie z uliczki po lewej stronie wyłonił się mój główny bohater zdjęcia. Zdjęcia którego elementy już dawno rozrysowane miałem w głowie.
Plan był prosty, pojedyncza postać w wąskiej ciemnej uliczce, wkomponowana w białą ścianę świątyni.
Plany, planami a rzeczywistość swoją drogą.
Starszy pan zmierza prosto na mnie, kurczowo trzymając się lewej strony kadru. Wtapia się w tło i ginie w szarościach ulepionego z ziemi muru. Nic z tego nie będzie, pomyślałem sobie w momencie w którym zaczął mnie mijać. Dokładnie wtedy zatrzymał się, przystanął na schodkach na których ja siedziałem i kompletnie ignorując moją obecność zaczął się rozglądać po okolicy w sposób w jaki robią to ludzie którzy szukają drogi będąc w jakimś miejscu po raz pierwszy w życiu. Robiłem zdjęcia zupełnie nie zwracając na siebie uwagi, zostałem całkowicie zlekceważony.
I paradoksalnie bardzo mi to odpowiadało.
Pomyślałem sobie wtedy że, najlepsze co może się przytrafić fotografowi to zostać całkowicie zlekceważonym przez otoczenie.
Mieć możliwość poruszania się i kierowania obiektywu na każdą postać, w każdym kierunku ... 



czwartek, 5 marca 2015

Przypominajki - Droga do obozu drugiego pod Manaslu

Szerpowie idą poprowadzić drogę z trójki do czwórki. Idą równym tempem nie okazując zmęczenia. Słychać ich z daleka, na przemian opowiadają sobie jakieś historyjki. Nie rozumiem co mówią, obstawiam że opowiadają sobie kawały. Domyślam się po salwie śmiechu jaka wybucha po każdej zakończonej opowiastce.
Zdjęcie robię ze szczytu wysuniętego seraka. Wracam na dół. Kilka godzin wcześniej byłem w tym samym miejscu i wcale nie było mi do śmiechu. Na samą myśl o tej wąskiej ścieżce pod serakami z jednej strony i przepaścią po drugiej robiło mi się słabo.
Miałem wrażenie że odgłos mojego serca walącego teraz jak oszalałe wywoła naruszenie tej majestatycznej, i bardzo kruchej za razem konstrukcji. Sugestia poklepującego mnie Andrzeja, że w tym miejscu powinniśmy się sprężyć też nie dodała mi otuchy.
Pomyślałem sobie wtedy " ... no jasne łatwo powiedzieć, ty idziesz bić rekord a ja walczę tutaj o każdy krok ". Jakoś się udało, rzeczywiście się sprężyłem i po momencie byłem już w jak mi się wtedy wydawało bezpiecznym miejscu. To właśnie punkt z którego zrobiłem to zdjęcie. To jednocześnie najwyżej wysunięty punkt do jakiego dotarłem podczas tej wyprawy.
Tak więc wracam na dół, cały szczęśliwy, dumnie i honorowo docieram do miejsca w którym szerpowie zrobili sobie właśnie krótką przerwę. Wtedy właśnie dostrzegam że ci oto panowie z radością i bez oznak najmniejszego zmęczenia niosą z sobą po dwa plecaki. I tak jakoś szybko z dumnego i honorowego kroku przeszedłem w klasyczne Kinowe człapkanie ...